niedziela, 9 sierpnia 2015

Jak to Joey flirtował (filtrował) z Chuckiem Norrisem cz.2

Tutaj znów mamy naruszenie norm, ponieważ jestem już na sto procent pewna, że wyszłam z wprawy. Serio. Ale nie o to chodzi! Przecież pora się przywitać, bo dawno nas tu nie było! Tak strasznie przepraszam, ale tyle obowiązków zwaliło się nam na głowy.
No nic, nie przedłużam i zapraszam.


- O Mój Boże, o mój Boże, Chuck Norris! - Joey piszczał niczym mała dziewczynka przeskakując z nogi na nogę.
- O mój Boże, o mój Boże, fontanna czekoladowa! - wykrzyknęła Wiktoria i robiąc to samo, co Tempest, pobiegła z szybkością wiewiórki na kokainie do swojego nowego łupu.
W tym czasie zacna Weroniczka ubrana w mniej odpustową kieckę, wypatrywała swojej nowej zdobyczy. Kręciło się tu mnóstwo George'o-Michael'o-podobnych mężczyzn, którzy aż prosili się o to, żeby złapać ich za policzki i wytarmosić. A przynajmniej tak uważała Weronika, która podbiegła do pierwszego lepszego faceta i zagadała o smaku papieru toaletowego. Oczywiście, facet był cały jej.
- Jak myślicie, co z Jonem? - zapytał cicho Richie, aby tylko Gene go nie usłyszał.
- Z kim? - zapytał David.
- Z Jonem! - krzyknął głośno, jednak głuchy (tak naprawdę myślał o jedzeniu) Simmons go nie usłyszał. 
- Ach - zamyślił się klawiszowiec. - Wróci. Oni zawsze wracają. A nawet, jeśli nie, to poszukamy nowego wokalisty. Ja nic nie mówię, ale ta babka, co ją ostatnio w Biedrze spotkaliśmy, miała niezły głos. Może nawet lepszy niż Jon, wiesz co mam na myśli.
Sambora wytrzeszczył oczy, po czym wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął wykręcać numer do babki z Biedry, która ostatnio wywróciła ,,przypadkowo" na nich pomidory, po czym zbajerowała Tico zostawiając mu swój numer.
- Dzidka? - zapytał do komórkopodobnego tworu. - Z tej strony ten, co w niego pomidorami rzucałaś... Co ma znaczyć ,,który"?! W ilu ty facetów rzucałaś pomidorami?!



♥W tym czasie, gdzieś dalej, czyli tam, gdzie Joey piechotą chodzi...♥



- Ach! Mogę twój autograf?
- Joey, wybacz, ale po co ci pięćdziesiąty drugi?
- O MÓJ BOŻE, TY ZNASZ MOJE IMIĘ I LICZYSZ AUTOGRAFY, JAKIE MI DAJESZ?!?!?! MAM ZAWAŁ, WERONIKA, MAM ZAWAŁ!!!
- Jasne, że znam twoje imię, widzimy się któryś raz z rzędu, przedstawiłeś mi się na początku naszej ,,znajomości", a potem jeszcze na komisariacie podali mi twoje dane... - odpowiedział Chuck Norris. - Mam nadzieję, że nie będzie jak ostatnio. Wiesz, nie biję fanów.
- Och, jakiś ty szlachetny, Chuck! Kocham Cię! - wykrzyknął Tempest skacząc w ramiona Norrisa. - Weźmy ślub na Bahamach!
W tym samym czasie nadciągał już hycel, którego zamówiła Weronika, po tym jak randkę z kopią Georgea Michaela, przerwały jej okrzyki męża. Bruno (bo tak zwał się hycel) był jedną z psiółek Wery, z którą chodził na sobotnie spotkania. Wiecie, make up, paznokcie, włosy...
- Bruno, bierz go!
- CHUCK, NIE POZWÓL IM, ŻEBY MNIE ZABRALI, FILTRUJMY RAZEM WODĘ!!! CHUCK!!! - krzyczał Joey na odchodnym.



♥Gdzieś, gdzie jest gdzieś, a potem tam♥



Fiona i Shrek siedzieli przy dużym stole, na którym teraz walały się plastikowe kubeczki i mokre chusteczki, które wszędzie rozrzucił Joey. Tempesta koniec końców, wypuszczono na wolność, jednak, gdy wrócił, Chucka Norrisa już nie było. Weroniki też, bo ulotniła się z Johnem Travoltą. I Wiktorii, która zaginęła w akcji (można domyślić się z kim ginie się w akcji...). A jedynymi wolnymi, nie tańczącymi osobami były ogry, które zapomniały wyposażyć się w siekiery. Cóż, Shrek nie może przewidzieć wszystkiego...
- I on cię tak po prostu zabrał? - zapytał z przejęciem Osioł, który dotarł na miejsce przed chwilą.
- Tak! - wykrzyknął zrozpaczony Joey. - A najgorsze jest to, że własna żona mnie zdradziła! 
- Nie może być! - wykrzyknął Osioł kładąc kopytka na stole. - To jest niedopuszczalne, no, bo żeby kobita tak po prostu dzwoniła po hycla na męża?! Shrek, rozumiesz to? Ja bym tak nigdy nie zrobił! A ty?!
Ogr spojrzał na Osła, później na Fionę i zamyślił się okropnie. Tak, tak, on potrafi myśleć...
- Nie - odparł po czasie. - Choć jak tak patrzę na to, co się dzieje, to chyba niedługo jakiś hycel interweniować będzie. Bo żeby zjadaćcztery słoiki ogórków dziennie?!
- Ale to przecież ze mną i kotem! - wykrzyknął Osioł. - Nie obwiniaj Fiony!
- Właśnie - dodała ogrzyca, wyciągając z tajnej kieszeni w kiecce, słoik ogórków. A zza włosów (nie wiadomo jak) wyjęła bitą śmietanę. - Ja wcale nie jem ich ciągle.
Shrek miał już coś powiedzieć, jednak przeszkodził mu w tym krzyk na sali, że gliny idą. Przerażony Michael Jackson zbiegł z własnego domu, biorąc w ramiona bombonierkę czekoladek. Mówił coś jeszcze, że to tak jakby zgłodniał na pustyni, w końcu nikt nie może się dowiedzieć, że to on zrobił imprezę i była za głośna!
 Lecz nie były to gliny służbowo, tylko Sebastian Wątroba i Tomasz (z nazwiska nieznany) w gumowcach. Za nimi szedł jeszcze Slash, jednak on nie był zbytnio zadowolony, a za wszelką cenę próbował odciągnąć policjantów z Neverlandu.
- Fajne gumioki - powiedziały jednocześnie Wiktoria i Weronika wychodząc nie wiadomo skąd i jak.
- Hyy! Bliźniaki! - krzyknęła starsza z sióstr i razem z Weroniką wymieniły jakieś dziwne gesty.
Tomasz skinął głową na znak podziękowania, jednak już po chwili zaczął krzyczeć głośno:
- POSZUKIWANA CINDY CRAWFORD! POSZUKIWANA CINDY CRAWFORD! POSZUKIWANA CI...!
Niestety nie mógł dokończyć, ponieważ do akcji wkroczył Michael, który zapomniał czegoś z domu. Tak po prostu zdzielił łopatą po głowie Tomasza, po czym patrząc z przerażeniem na Wątrobę, zbiegł po raz kolejny. Jednak tym razem zabrał ze sobą wodę mineralną.
- W mordę dupy jeżozwierza, gdyby nie było tu Cindy, to bym go złapał - powiedział Sebastian W. po czym skierował się w tłum imprezowiczów, szukając Crawford.
- Słyszałeś, Steven? - zapytała Wiktoria. - W mordę dupy jeżozwierza, od dzisiaj tak mówię! Notujesz, Tyler.
Wokalista posłusznie złapał za długopis, jednak nie mając nic do pisania, nabazgrał nowe powiedzonko ukochanej na czole Perry'ego, który dopiero po chwili zorientował się, co się dzieje.






- Tato, jaki jest morał tej opowieści, co? - zapytała mała Madonna Tempest. - Bo myślę, że gadasz mi głupoty bez sensu.
Joe spojrzał na córkę i głosem mędrca powiedział:
- Tego dnia dowiedziałem się, że: Nigdy nie możesz ufać swojej matce, Madziu, bo i tak naśle na ciebie hycla; zawsze szukaj lokówki w lodówce; nie śpiewaj Prince'a w obecności Gene, bo będzie potrzeba interwencja chirurga; uważaj jak jedziesz z ciotką Wiktorią, bo napaść was może wredna sąsiadka; Tomasz z W11 ma zielone gumowce; twoja matka ma słabość do Georga Michaela; Bon Jovi znają babkę, co rzuca w ludzi pomidorami; Chuck Norris już na zawsze zapamięta ród Tempestów, co jest wspaniałe, Madziu, wspaniałe, powtarzam!; Fiona jest uzależniona od ogórków w bitej śmietanie; twoja matka i ciotka lubią gumowce.
- Wow, tato, i tyle można było dowiedzieć się z tej historii? To bardzo pouczające - powiedziała Madonna.
- Tak, tak, ale najważniejsze jest to, że mleko wtedy mi się skończyło! - krzyknął Joey.
- HYYYY!!! - wyrwało się córce.



Jak mówiłam - nic wyjątkowego. Po prostu chciałam skończyć tę część. 
I w tym miejscu chcę podziękować tym, co to przeczytali, bo zdaję sobie sprawę z tego, że może już nikogo nie być.
Do zobaczenia!

niedziela, 25 stycznia 2015

Jak to Joey flirtował (filtrował) z Chuckiem Norrisem... cz. 1

Ten rozdział jest kompletnie do kitu i bezsensu. Wyszłam z wprawy, a Weronika nie chce pomagać. Miało tutaj tego nie być, ale i tak daaaaaaawno nic tutaj nie było. Nigdzie nic nie dodawałyśmy. 
 Także, w tej części można się dowiedzieć:

  • że Joey kocha Chucka Norrisa (jak pewna osoba...), 
  • że liczy się tylko bardziej odpustowa kiecka, 
  • że niektórzy nie potrafię śpiewać Prince'a (a w szczególności Jon Bon Jovi),
  • że Mariola jest wspaniała, choć to było już wiadome,
  • że obok Weroniki i Joey'a mieszkają państwo Zboczniak,
  • że Dolores z niewiadomego i niewyjaśnionego powodu jest w domu Tempestów,
  • że Cindy Crawford działa na każdego,
  • że ludzie z W11 to kiepscy policjanci,
  • że pani Safanolopa ma motor i kask,
Poza tym rozdział jest do dupy.



Pewnego słonecznego dnia, który wcale słoneczny nie był, nawet dniem nie był, bo było to w nocy, państwo Tempest szykowali się na imprezę u Michaela Jacksona. Tak, tak, my wiemy, że był to ogromny szok, no, bo jak Michael może robić imprezy? On? I to jeszcze takie osoby zaprasza? Ale spokojnie, Mike'owi na mózg jeszcze nie padło. Jeszcze.
 Także, państwo Tempest szykowali się na imprezkę, na którą przyjść mieli również państwo Tyler. Oni nie byli jeszcze państwem, ale załóżmy, że było inaczej. Dlatego kiedy Steven włożył na swoją stopę jednego z pary swych odstrzałowych bucików, Joe wyskoczył do przedpokoju z dwoma koszulami na wieszakach. Tak, to oni byli państwem Tyler czy Perry, jak kto woli.
- Steven, ty się na tym znasz! - wykrzyknął. - Powiedz, którą mam włożyć?!
Tyler zmarszczył brwi i zrobił taką minę jakby myślał. Lecz wbrew pozorom tak nie było! No nie żartujmy sobie, on nie myśli.
- Weź tą różową - oznajmił. - Będziesz w niej wyglądać bardziej babsko.
- Dzięki... - miał już iść, kiedy zorientował się, co takiego powiedział przyjaciel. - Co?!
- Ubieraj się, a nie fochy stroisz - pogonił go, po czym zabrał się za drugiego buta.



♥ jakaś super muzyczka lub ujęcie, które występuje w serialach podczas przeniesienia się do innej akcji ♥




Joey już od samego rana czuł się zwarty i gotowy na imprezę, na której (jak plotki głosiły) miał pojawić się Chuck Norris - jego idol, bóg, ukochany (?), przykład dobrego człowieka i aktor. Na jego widok dostawał zawału. Chuck też. Blondynowi oczy wychodziły, a Norris uciekał. Pewnego razu zdarzyło się nawet, że zapieli Tempesta w kaftan bezpieczeństwa...
- Joey'ś, widziałeś gdzieś moją lokówkę? - pytanie Weroniki wybudziło go z transu i uruchomiło jego mózg, który zaciął się nad obrazem Chucka Norrisa.
- W lodówce - odparł wzdychając.
- Aha... GDZIE?!
- No w lodówce, kotku-psotku.
- DLACZEGO WSADZIŁEŚ LOKÓWKĘ DO LODÓWKI?! - jej wrzaski obudziły państwo Zboczniak, sąsiadów Weroniki i Joey'a. A trzeba wiedzieć, że nazwiska 'Zboczniak' nie noszą raczej bez powodu. Dochodzenia trwają...
- Ale to nie ja - bronił się. - Tylko Wiktoria.
- A, to ok.
Momentalnie złość opadła, a blondynka ruszyła w kierunku kuchni. Joey jeszcze przez chwilę patrzył na nią, po czym wrócił do marzenia o idolu, popijając co chwile mleko przez słomkę.
 W momencie kiedy Tempest'owi skończyło się mleko i zaczął siorbać, i wydawać dziwne odgłosy przez słomkę, do domu wparowała niczym tajny ninja - Wiktoria. Miała na sobie jakąś odpustową kieckę w cekiny, mego kolczyki oraz masę (również) odpustowych bransoletek. Włosy za to upięła w jakiegoś dziwnego koka lub coś podobnego, bo się rozleciał i włosy sterczały na każdą stronę. Weronika słysząc trzask drzwi wysunęła się z kuchni i trzymając lokówkę przypiętą do włosów wykrzyknęła coś po chińsku (może i nie po chińsku, ale było niezrozumiałe. Przynajmniej dla Joey'ego), po czym podbiegła do siostry na wielkich, różowych szpilkach.
- Dlaczego ty masz bardziej odpustową kieckę ode mnie? - zapytała Weronika, a jej wesoła mina zrzedła. 
- Steven mi pomagał wybrać - odpowiedziała.
- I wszystko jasne - pokiwała głową młodsza z sióstr.
Joey oderwał wzrok od widoku za oknem i spojrzał na dziewczyny stojące obok niego.
- Skończyło mi się mleko, Dolores jest na parapecie, a pani Zboczniak gapi się na mnie przez okno - wyszeptał z przerażeniem.
- Ta miła babka spod szóstki? - zapytała Wiktoria.
- Tak - pokiwał głową. - Ale to jeszcze nic! Mleko mi się skończyło! - powtórzył.
Weronika machnęła tylko ręką, po czym przeszła do kuchni, aby dokończyć kręcenie włosów. Starsza z sióstr jeszcze przez chwilę patrzyła się na Joey'a, ale zaraz podążyła za swoją sister. Miała już pewną przygodę ze straszną staruszką, która nazywała się (a może tylko się tak przedstawiała?) Safanolopa, ale pani Zboczniak naprawdę wydawała się miła...








- Tak, tak, zupełnie jak babcia Billie - powiedział Steven.
Wszyscy jechali tym OGROMNYM I WSPANIAŁYM samochodem Paula - Mariolą, która dzisiejszego wieczora musiała posłużyć jak podwózka, co zresztą Stanley'a cieszyło, bo mógł sobie pojeździć ze swoją ukochaną (samochodem). 
- Tak! - wykrzyknął Joey.
- No to widzisz, tamta to mnie ciągle podglądała aż się wyprowadzić musiałem! - wykrzyknął Tyler za co dostał w łeb z torebki. Od Joe. - Raz się nago opalałem, bo wiesz, chciałem się opalić tam, gdzie...
- Steven! - krzyknęła Wiktoria, która zapożyczyła torebkę od Perry'ego i również właściwie ją użyła.
- No co? Ja tylko chłopakowi opowiadam...
- To nie opowiadaj, Bożena słucha - powiedział Izzy zakrywając uszy muszce.
Tak, wszyscy jechali tym zgrabnym maluchem Paula, i oczywiście wszyscy się też pomieścili. No bo jak inaczej? Przecież to Mariola w niej zmieści się wszystko!
- A pamiętacie jak byliśmy na biwaku? - zagaił Adler, żeby rozluźnić napiętą przez Tylera atmosferę.
- Nie.
- Tak.
- Co to biwak?
- Schlałem się, nie pamiętam.
- To wtedy zwialim w krzaki?
- PAMIĘTAM!!! - wykrzyknął radośnie Vince.
- I co z tym...? - zapytała Wiktoria.
- Nic, tak tylko pytałem - odpowiedział perkusista, po czym uśmiechnął się szeroko.
Erin spojrzała na wszystkich ludzi zgromadzonych w aucie i Axla, a w jej oczach zabłysło zło. Wielkie zło. Oczywiście 'zło' skierowane było do męża.
- Wiecie, że ma tam być John Travolta?
- I Chuck Norris! - Tempest nie mógł się powstrzymać.
Reszta zbyła go tylko uśmieszkami, po czym żeńska część samochodu zaczęła rozmawiać na temat Travolty. Za to męska (bardzo tępa) część wzięła się za śpiewanie przebojów z radia. Na nieszczęście wszystkich w radiu leciał Prince, a większości niestety nie wychodziło to piszczenie. Śpiewali i śpiewali aż w końcu Jon Bon Jovi wypadł przez okno. 
- Kiepsko śpiewał - oznajmił Gene, po czym wrócił do rodzenia szóstki dzieci śpiewania.
Gdy tak wszyscy sobie śpiewali, marudzili czy też rozmawiali, pan Ozzy Osbourne uważnie wpatrywał się w widok za szybą samochodową. Obiektem jego paczań (?) była staruszka na motorze, która jechała od pewnego czasu obok nich i podejrzliwie wpatrywała się we wszystkich obecnych w aucie. Książę ciemności, mroku i zUa wiedział, że gdzieś już ten pomarszczony ryj widział, jednak nie mógł przypomnieć sobie skąd. Do czasu...
- Ej, Safanolopa jedzie obok - poklepał po plecach Alice'a.
Cooper odwrócił się w stronę wskazaną przez swojego wroga, po czym posłał mu porozumiewawcze spojrzenie. Nie mogli dopuścić do tego, aby Wiktoria ją zobaczyła. Niestety, było już za późno. Dla nich wszystkich, tytytyty! <to jest muzyka jak z horroru>.
- Rozjedź ją, Paul!!! - wykrzyknęła aż prawie (jak twierdził Stanley) szyby w Marioli pękły.
- Nie mogę! Zapaćkam sobie Mariolę. Dobrze się ty czujesz?
Jednak Slash, który pamiętał historię z czekoladą wolał nie ryzykować, dlatego złapał za kierownicę i skręcił prosto w panią Safanolopę...



♥ Trochę później ♥



Na ulicy im. Papieru Toaletowego rozbrzmiewała muzyczka jak z W11. Samochód Sebastiana Wątroby stał już idealnie zaparkowany. Tomasz siedział w krzakach i dalej szukał dowodów zbrodni. Slash już wyrywał policjantkę. Nagle Wątroba zrozumiał, że od półgodziny wpatruje się w drzewo stojące obok czekając na zeznania, a sprawcy wypadku uciekli. Jednak mieli Hudsona, co go pocieszało chociaż trochę. Awans będzie.
 Policjant pewnym krokiem w swych gumiakach (zielonych) podszedł do Saula wspartego ręką o samochód policyjny i palnął go w kudłaty łeb, aby zwrócił na niego uwagę.
- Dowodzik, proszę - powiedział Sebastian- super, ekstra, sprawny policjant - Powiedz mi, gdzie reszta? Było was więcej, ta starsza pani twierdzi, że...
- Poleźli na imprezę - oznajmił. - Wiesz jaka tam będzie wyżerka? I Chuck Norris podobno ma być! Travolta... Nawet Cindy Crawford!
- Mówisz?
- Mówię!
- O... - Wątroba odwrócił się w stronę Tomasza, który wyszedł z krzaków i teraz próbował wyjąć sobie liście z włosów. - Wiesz co, Tomek, ja muszę pojechać, bo wiesz, no... Cindy Crawford.
- Gdzie?! 
- No na imprezie. Jadę tam, przesłuchaj tą babkę, co w tym kasku siedzi, o tam - wskazał na panią Safanolopę, po czym pobiegł szybko do auta.
Włączył TĄ muzyczkę i odjechał nie czekając na Hudsona, który zdezorientowany stał obok blond policjantki.



Tak, to muzyczka z W11. XD W każdym razie, nieważne. Mi się to nie podoba, a Wy pewnie i tak tego nie skomentujecie, choć zachęcam do tego. I to chyba tyle, nie wiem, co więcej mogłabym powiedzieć. 

Ps. Weronika szykuje jakąś powieść o Królu Joey'm Samolubnym I. XD Jest już napisane i chyba to będzie hicior, bo to, to jest do dupy.

Ps.2 Ten kotek jest moim dzieckiem. *.* Kocham ten szablon.