wtorek, 14 października 2014

Krótka historia z życia Paula Stanley'a...

Już od samego rana nasz kochany Pauluś szykował się na randkę z Weroniką. Godzinami wybierał ciuchy, w czym koledzy z zespołu mu pomagali - nie pomagając, bądź unikając tego 'debila' jak to nazwał go Gene. 
 Kiedy Stanley zorientował się, iż nie ma jeszcze najważniejszego, czyli wina, z ogromnym przerażeniem wymalowanym na twarzy zbiegł na dół do kuchni, gdzie spotkał Ace, który robił sobie kawę. A musicie wiedzieć, że kawa dla gitarzysty była tak samo ważna jak mleko dla Tempesta.
- Jadę do biedronki po winiacza! - rzucił wokalista biorąc ramoneskę i wybiegając z domu.
- Mhm... - mruknął Ace wyciągając z szafki filiżankę.
Gdy Paul znalazł się przed domem, szybko pobiegł do garażu po swojego wiernego malucha, którego, a raczek 'którą', nazwał Mariola. Miała ona piękną tapicerkę, siedzenia w krowie łaty oraz czyściutkie dywaniki. Cały zespół jeździł tym oto czerwonym samochodzikiem na koncerty, ponieważ:

  • Samochód Erica Carra za dużo spalał, jak to powiedział Stanley,
  • Gene jeździ limuzyną, którą nazwał 'magnez na kobitki' i jest ona tylko na kobitki,
  • Ace nie nadał swojemu autku imienia, za co Paul go skrzyczał. Po długiej (trwała ona kilka sekund) naradzie gitarzysta nazwał go Franek. Jest on chłopakiem, więc Mariola czuję się zagrożona jak to oznajmił wokalista i nie mogą nim jeździć.

Kiedy Stanley znalazł się w garażu uznał, że nie jest to pora, aby jeździć Mariolą, ponieważ spała. Tak naprawdę nie odpaliła, ale to tajemnica państwowa, a Paul nie uznaje czegoś takiego jak - moje ukochane auto nie odpaliło. On woli mówić, że śpi.
 Wybiegł z jeszcze większym przerażeniem z garażu, po czym zobaczył, że zostało mu jedynie półgodziny do przyjścia ukochanej (nie mylić z Mariolą). Całe szczęście przed domem jego babci, w którym mieszkali po jej śmierci, stała limuzyna Gene'ego. Wokalista z nadzieją podbiegł do auta i zapukał w szybkę. Po chwili odsunęła się ona, a pojawił się Simmons zdejmujący okulary przeciwsłoneczne.
- Czego chcesz? - zapytał.
- Gene, podwieziesz mnie do sklepu? 
- No jasne, że tak - powiedział basista. - Wskakuj.
Brunet otworzył drzwi i wsiadł do limuzyny, w której siedziały już laski Simmonsa. Około sześciu ich tam było. 
- Panie, no, przesuńcie te tyłki! - krzyknął Paul i odsunął jakieś dwie dziewczyny. - No wiesz Ty co, Gene? Te moje są lepsze i ładniejsze.
Wtedy te wszystkie panienki strzeliły na niego focha, a żeby wyglądało to lepiej odwróciły głowy w przeciwną stronę.
Strzeliły na mnie focha, a ja do Biedronki jechałem! - opowiadał potem swym nienarodzonym wnukom, Paul.
 Kiedy dojechali pod sklep, do którego zmierzał Stanley - wokalista szybko wysiadł krzycząc przyjacielowi, aby na niego poczekał. Simmons kiwnął głową, na znak, iż poczeka i dalej wybijał palcami rytm jakiejś piosenki.
 Paul wpadł bo Biedry jak burza i zaczął się rozglądać za ewentualny winiaczem. Szybko ujrzał butelkę zacnego napoju, złapał za nią i podbiegł do kasy, rozpychając przy tym stojące przy niej emerytki...


W tym czasie w samochodzie...

- Gene, no, nie czekajmy na niego. - powiedziała jedna z 'laseczek'.
Basista zmarszczył brwi i udawał, że myśli. Jednak, wbrew pozorom, wcale nie myślał!
- Dobra. Szofer, ruszaj! - krzyknął.

W Biedronce...

- Nie rozpychaj się tak, synku! - krzyczała jakaś staruszka na Paula.
- Ja się spieszę, prze pani. Ekstra sztuka mi ucieknie!
- Ty wieśniaku! - wykrzyknęła bereciara (nie jest ona jednak żoną Izzy'ego) - Jak ty się wyrażasz?! A tak w ogóle to sztukę, to ty masz przed sobą. - wskazała na siebie. <pomysł Wery jedzącej serek> <jogurcik!>
Stanley przyjrzał się 'urodziwej' pani i zemdlał.


W tym czasie pod domem KISS'ów...


Weronika przybyła na miejsce (zdarzenia <za dużo W11>) I czekała pod domem, ponieważ, kiedy strasznie zajęty robieniem sobie kawy Ace, otworzył drzwi, nagle znienacka jak Chuck Norris z krzaków wyszedł Eric.
- Pani wejdzie później. - zabajerował ją (i stojącego obok Ace) żując coś w ustach i stojąc oparty o drzwi.
Gitarzysta ulotnił się z miejsca i wrócił do robienia kawy. W tym czasie Eric bajerował dalej panią Tempest.
- Co w ogóle robiłeś w tych krzakach? - zapytała.
- Sadziłem petunię, a ty co myślałaś? - odpowiedział pytanie m na pytanie.
- Nie, nic, nic...
W tym samym momencie na ulicę wybiegł, a raczej doczołgał się, Paul. Pomimo wielu pretensji do Gene i krzyków po drodze - staruszki oszczędziły go i przeżył. Niestety dotarł na miejsce troszeczkę poobijany. W torebkach moc i siła! Ania Shrek! - kompletnie nie wiem, o co chodzi Łysej...
 Podszedł do 'pary' i ze wzrokiem mówiącym 'nie żyjesz, Eric', zabrał Weronikę bliżej siebie. 
- Kochanie, kupiłem wino. W najdroższym sklepie w mieście. - oznajmił i wymijając Carra wszedł do domu razem z ukochaną.


- A kiedy tam weszliśmy, zobaczyliśmy, że Ace zrobił sobie za dużo kawy i cała kuchnia była zalana. Później wpadł do domu, jak szalony, Joey Tempest z krzykiem, żeby Eric zostawił jego kotka-psotka. Wszystko skończyło się tak, że przyjechała do nas Michelle Obama, którą sprowadził tu Axl, aby nas wszystkich pogodziła. Niestety, Eric i Michelle się polubili i razem oglądali 'Kawę na Ławę', więc plan gówno strzeliło.



KONIEC.





Jakoś tak wcześniej (jeszcze dzisiaj. xD) Dodałam to na Highway To Hell, ale z uwagi, że nie mam co robić to tutaj również wstawiam, żeby pozatruwać Wam trochę życie.

Moje nadrabianie Waszych rozdziałów ruszyło, tylko, że po tym co zostawiłam u Angie uznałam, iż lepiej będzie to zrobić jutro. ;_; Nie no - "Steven, nie bierz mnie tak z zaskoczenia". XD XD Boże. XD Albo Super Kacza. Nie. XD XD Ania Shrek, kurde. XD XD Matko Boska, Weronika jesteś mi potrzebna - przyjdź do tego pokoju, bo ja zaraz zdechnę!!! XD XD Lutek co jest cool, hahaha, Boże. Głupi Ziemniak. XD I przyszła do mnie wczoraj z kaczką, która miała pelerynę i maskę. Panie i panowie - Super Kacza!!!





Teraz zastanawiam się, czy czasem nie wstawić takiego czegoś, jak Izzy i Axl kazali Stevenowi, Duffowi i Slashowi napisać własną piosenkę. Napisali ją McKagan i Adler, a Saul zrobił muzykę. XD I to jaką, taką trochę z Disco Polo. XD A tekst był jakiś taki... Heleno, kocham Cię... Albo coś, że ona browara kupowała. XD W każdym razie był to hit. 

Komentarzy ode mnie spodziewajcie się do końca tygodnia!

środa, 8 października 2014

Rozdział pierwszy

Witam państwo. 
Tak, wiem, szalejemy, a raczej ja szaleję, bo już dodaję nowy rozdział. Ale robię to na zapas, bo znając mnie i Weronikę, nie będzie się nam chciało pisać następnego. ;_; Jeśli chodzi o akcję w ZasiedmioGóroGrodzie to... Mam na razie zaczęte coś o Ozzy'm i kocie, którym Osbourne rzucił w telewizor. ;_; Tyle. Teraz zapraszam na rozdział pierwszy tego nowego opowiadania. Nie występuje tu Bożena. ;_; Ale za to mamy inną najważniejszą osobę dla Izzy'ego, czyli gumową kaczuszkę Dolores. Bożenka jeszcze będzie.... 




,,Gdzie jest moje mleko?!"


Podczas nieobecności rodziców, wszystkie dzieci zebrały się w Hellhouse'ie. Jak przystało na dobrego gospodarza Andrew McKagan nie zrobił herbatki swym gościom. Pomimo tego, że nie jest on najstarszy (a może jest?) został gospodarzem, ponieważ jako pierwszy przyszedł mi do głowy. 

 Wszyscy zasiedli w salonie, który po dwudziestu latach wyglądał jak wyglądał. Czyli, że przypominał trochę śmietnik, w którym każdego dnia na siłę Erin próbowała sprzątać. 
- Wiecie, że dzisiaj jest ten bal? - zapytała Invicta.
- Jaki bal?! - ludzie obecni w pomieszczeniu zrobili wielkie oczy.
- No szkolny. - odparła.
- You' re my angel. Come and save me tonight... - śpiewał Andrew niosąc herbatę, którą jednak zrobił. <moja ukochana piosenka - Wićka> <Nie wiem... Nie wiem... - Wera>
- W takim razie musimy się szykować, no. Andrew nie rób herbatki tylko przyśpieszaj dupę. - pośpieszył kolegę Kirk.
I tak wszyscy polecieli do swoich pokoi, a Ci którzy tu nie mieszkali pojechali do swoich domów. Oczywiście każdy w inny sposób. Kirk Jackson na motorze, April odwiózł Bob swoim rozpadającym się samochodem, Paul, Sebastiana i Jagoda poszli z buta, bo mieszkali na przeciwko (choć trochę się awanturowali, że chcą, aby ktoś ich podwiózł), a reszta pojechała samochodami, których nie mieli.


W Tym czasie u Gunsów...



- Axl, widziałeś gdzieś moje buty? - na tyłach autokaru Erin przegrzebywała wszystkie walizki. - Co?!

Rudy w tym czasie prowadził samochód. No a jakże. Miał na sobie czerwoną czapkę z daszkiem, koszulkę w kratę, gacie (a czego się spodziewaliście?) i swoje ultra-ekstra adidasy ze swoim imieniem. 
- Nieee!!! - wykrzyknął na cały autokar, za co dostał w łeb z zagubionego buta żony. A tak dobrego cela miał Izzy. - Taaak!!!
- To w końcu tak, czy nie?! - zapytała zniecierpliwiona Rose.
- No tak! - odparł.
- Nie drzyj się rudzielcu! Ja tu próbuję spać! - krzyknął Stradlin.
Jego żona, jakże zacna Barbara spojrzała na niego ze zdziwieniem. Brunet odwrócił głowę w jej stronę i rzucił w nią kaczuszką o imieniu Dolores.
- Jeff, jest piętnasta w południe. - oznajmiła mu żona.
- No i...? - spytał. - Odsypiam. I oddaj Dolores.
- Sam nią we mnie rzuciłeś, więc rusz dupę i se przynieś... Po czym ty odsypiasz? - zapytała brunetka podnosząc z ziemi żółtą kaczuszkę. A miała mu jej nie podawać... Oddała ją mężowi i spojrzała na niego pytająco. 
- Po nocy. - oznajmił.
Z drugiego końca autokaru odezwał się Slash:
- Co wy robiliście w nocy?! I ja nie słyszałem?! Było trzeba mnie zawołać! 
- Whatever. - podsumował rytmiczny i po naciągnięciu poduszki na głowę, poszedł spać.
Barbara wywróciła oczami i ruszyła w kierunku Mandy. Szła sobie spokojnie, aż tu nagle prawie, że by głowę straciła! Koło jej zacnej (tak jak ona cała) główki przeleciał but Erin, którego wyrzucił Axl. Sandał poleciał z wielką prędkością w kierunku żony wokalisty i walnął ją w tyłek.
 Szatynka odwróciła się z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy w stronę męża, ale po chwili zamieniło się to w żądze mordu.
- Ja to mam jednak cela. - powiedział rudy i z uśmiechem powrócił do kierowania.


W tym czasie u dzieci...



- Nie, ja włożę tą sukienkę. Ty nie możesz włożyć tej sukienki! - w sklepie darła mordę Madonna.

- Niby czemu? - zapytała Amanda.
- Bo ja ją wło... Albo nie, weź se ją. Ja idę po tamtą. - odparła i ruszyła w kierunku wieszaków.
Nagle do pomieszczenia sklepowego wpadł jak błyskawica Paul, syn Bacha. Był ubrany tylko w niebieskie bokserki, a w ręku trzymał dwie pary spodni. Jedną czarną, gładką, a drugą w ledwo widoczne paski.
 Na ten widok młoda Tempest wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia.
- Dziewczyny, pomóżcie mi! Nie wiem, które włożyć. - powiedział. - Chłopacy oznajmili mi, że nie chcą mnie oglądać w samych gaciach, bo podobno mam owłosione nogi.
- Ja i tak już wychodzę. - powiedziała Madonna zabierając sukienkę i podchodząc do kasy.
- Biegłeś w tych gaciach przez całe miasto? Tylko w gaciach?! - wykrzyknęła Amanda.
- Ta i owszem. - odpowiedział chłopak i na luzie wyszedł ze sklepu puszczając jednocześnie oczko do kasjerki.


Później...



Kiedy już Paul wybrał sobie spodnie i kiedy dziewczyny były gotowe, wszyscy postanowili, że jest to już pora, aby wybrać się na szkolny bal. Młodociany przestępca, zwany inaczej Andrew McKagan podszedł do wybranki serca swego, czyli Madonny Tempest.

- Madziu - zaczął. - No, bo wiesz... dzisiaj jest bal... I idziemy na niego...
- Niech ci będzie. - odparła dziewczyna machając niedbale ręką.
Ucieszony potomek Duffa i Mandy wyskoczył w powietrze, i miał zamiar poszybować w kosmos gdyby nie żyrandol, w który walnął głową.
- Andrew, to nowy żyrandol! Nie niszcz go, wiesz ile czasu matka wybierała taki oldskulowy?! - krzyknął swym MĘSKIM głosem Michael. 


U rodziców...



- Coś czuję, że ktoś powiedział do mojej córki "Madziu". I to na dodatek chłop! - krzyknął Joey, którego instynkt ojcowski, bądź kobiecy - nikt tego nie wiedział - nigdy nie zawodził. 

- O Jezus, znowu? - zapytała Weronika znudzonym tonem.
- Jakie "znowu"? Ja się tu o nią martwię, kotku-psotku. - odparł i otworzył lodówkę.
Tam zaczął rozglądać się za swym mlekiem, którego nie było. Teraz nadejdzie apokalipsa...
 Tempest odwrócił się w stronę żony z morderczym spojrzeniem. Jego twarz stała się czerwona, a oczy prawie, że wystrzeliły. W końcu nie wytrzymał i krzyknął na cały Europe'owski autokar.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! MICK, IAN, LEVEN, NORUM, JEŁOPY!!! - wydarł się. - GDZIE MOJE MLEKO?!?!?!
Zaraz obok przed nim pojawili się koledzy z zespołu. Wszyscy mieli w oczach przerażenie. Nagle blondyn wyjął z kieszeni postrach Wszechświata, czyli...
- A! Dolores! - wyrwało się Mic'owi.


W tym czasie u Gunsów...



Izzy przekręcił się na drugi bok i zorientował się, że jego kaczuszki nie ma przy nim...



Mój Boziu, jakie to jest krótkie. :O Na Highway To Hell wydawało się dłuższe... Nie ważne. 
Wasze rozdziały nadrobię i skomentuję, obiecuję. Tylko jeszcze nie wiem kiedy. ;_; Ale zrobię to! 
To już wszystko co miałam do przekazania. 
Zapraszam do komentowania!

niedziela, 5 października 2014

Bohaterowie nowego opowiadania (w sensie starego, ale nowego tutaj)


Bob Hetfield, hihi. Cichaj, kobieto. Witamy, przybywamy do Was z nowym-starym opowiadaniem. Było ono publikowane na Highway To Hell, ale uznałyśmy, że przeniesiemy je tutaj. Niektórzy bohaterowie pochodzą z innego Naszego opowiadania, ale nie martwcie się! Streszczę je Wam. 



MUCHA BOŻENA (FOREVER!!!)
Jest to mucha Izzy'ego, o której gadałam coś w poprzednim poście.

Ciotka Weronika
Jest to... To ja. No, to Ziemniaczek. Żona Joey'a Tempesta. Tyle Wam wystarczy.

Ciotka Wiktoria
Em, no wyjaśniałam już akurat te bohaterki w tamtym poście, więc wiecie o co chodzi. Żona Michaela Jacksona, lecz zdradza go ze Stevenem Tylerem. Ciekawe jest to, że Mike o tym wie. (O.o)

Caroline Perry
Córka Joe z jego pierwszego małżeństwa. Jego żona - Carrie - zmarła.



Sharon Rose (ur. 01.06.1990)


 Córka Axla Rose'a i Erin Rose. Jest siostrą bliźniaczką Amandy. Wyjątkowo normalna osoba w rodzinie. Podkochuje się w niej Bob Hetfield. Sharon często rzuca tekstami prosto z wiochy, ale co tu się dziwić, w końcu Rose jest. Uwielbia chodzić w ciemnych barwach. Śpiewa w zespole,który sama założyła. Nie lubi kiedy ojciec wchodzi do jej pokoju bez pytania.



Amanda Rose (ur.01.06.1990)


 Córka Axla i Erin. Jej wychowaniu poświęciła się matka, bo ojciec wolał zajmować się Romkiem i Waldusiem. Szaleńczo zakochana w Kirku Jacksonie. Uwielbia nosić sukienki, a jej ulubiony kolor to czerwony. Jest bardzo silna, ponieważ potrafi przenieś dorosłego, pijanego faceta do domu. Wybuchowa i marudna, ale to po Axlu.



Tina Stradlin (ur.07.09.1990)


Córka Izzy'ego i Barbary Stradlin. Najmłodsza w rodzinie rytmicznego. Gra w zespole na klawiszach. Bardzo uprzejma i miła, ale to ma po Izzy'm Wyjątkowo nie jest marudna, jak ojciec. Uwielbia siedzieć w ciszy i spokoju w swojej sypialni, dlatego nie wychodzi często i nie spotyka się ze znajomymi.



Janis Stradlin (ur.25.05.1989)
 Córka Stardlinów. Jest faworyzowana przez Izzy'ego, ponieważ umie grać na gitarze. Jednak nie jest zarozumiała lecz miła i zabawna (jak to mawia Izzy "po nim"). Gra w zespole na gitarze prowadzącej. Najładniejsza z rodziny i najlepsza, ale oczywiście zaraz po muszce Bożenie (własność Izzy'ego). Uwielbia lody śmietankowe i przebywanie z przyjaciółmi.


William Stradlin (ur.06.12.1988)

"O nie, ten to w ogóle nie rusza się z chałupy" - Tak mówi o nim ciotka Weronika i rzeczywiście jest to prawda. William jest bardzo cichy i spokojny. Nie zadaje się z chłopakami z rodziny, tylko z kolegami ze szkoły. Dlatego nigdy, nigdzie nie wychodzi z "paczką metali". Nie potrafi grać na żadnym instrumencie. Potrafi przegadać z ojcem cały dzień. No, ale jak już się Izzy rozgada...




Lisa Caroline Kramer (ur.24.02.1989)


Córka Liv Tyler i Joey'a Kramera. Tak, dla wielu może się to wydać niemożliwe, ale Steven i Joe spiknęli ze sobą perkusistę i aktorkę. Opornie, ale jakoś wyszło. Chodzi z Kirkiem Jacksonem, o co zazdrosna jest Amanda. Gra w zespole na gitarze rytmicznej. Jest strasznie pozytywną osobą, ale w końcu jej dziadkiem jest Tyler...

John Torres (ur.01.07.1989)

"Ten to gamoń" - Ciotka Weronika nadal bawi się w ocenianie. Ale to prawda. Nie jest osobą towarzyską i o dziwo mało żarty chłopak jest. A w końcu to dziecko Mii i Tico. Kiedyś podobał się Sharon. Nikt nie wie jak jest teraz. 


April Tyler (ur.05.06.1989)




Przyjaciółka Boba, jego BFF. Córka Wiktorii i Stevena Tylera. Jest osobą towarzyską i chamską. Nie lubi Kirka, który jest jej bratem. Oprócz Boba, przyjaźni się też z dziewczynami z Hellhouse'u. Mieszka w Neverlandzie ze swoim  przyrodnim ojcem Michaelem i matką. Kocha czekoladę. Dogaduje się z każdym chłopakiem i często z nimi przebywa. Jest wokalistką zespołu o nazwie "Dziura". 


Bob Hetfield (ur.04.10.1988)



Syn Jamesa i Sashy Hetfield. Matka urodziła go w traktorze, więc z góry już jest wieśniakiem. Podkochuje się w Sharon, a raczej podkochiwał. Teraz chce, aby Rose była o niego zazdrosna. Gra w zespole "Dziura" na perkusji. Uwielbia przebywać ze swoją "paczką metali" i April. " Ten to wieśniak" - Kolejny cytat ciotki Weroniki jedzącej rybę po grecku. Potrafi wejść wszędzie, wyjść już nie koniecznie.


Madonna Tempest (ur.12.11.1989)


Córka Joey'a Tempesta i Weroniki. Jest miła, zabawna, przyjaźnie się z dziewczynami i podoba się Andrew. Na swoje szesnaste urodziny dostała od ojca, pluszaka pingwina. Mieszka ze swoją matką. Kocha mleko jak jej ojciec. Jej pasją jest taniec. Razem z ojcem krzyczą na innych członków "Europe", że wypili im mleko.


Kirk Jackson (ur.29.02.1988.)


Przez wielu nazwany chamem i prostakiem. Jest nieśmiały i cichy. Najbardziej uwielbia przebywać w samotności, ewentualnie z kolegami w Rainbow. Kocha konie. Jedyna osoba przy której pokazuję prawdziwą twarz, to April. Zakochany w Lisie Caroline. Jego ulubionym zajęciem jest uciekanie i ignorowanie Amandy. Jest synem Wiktorii i Michaela Jacksona. Gra w zespole na gitarze.

Invicta McKagan (ur.08.09.1989)



Córka Duffa i Mandy. Jest bardzo dziewczęca. Jak matka uwielbia znęcać się nad innym, a w szczególności nad Andrew. Jej ulubionym zajęciem jest rządzenie innymi. Oczywiście to też ma po matce. Jest bardzo energiczna, potraf cały czas skakać. Podoba jej się Paul Bierk. Gra w zespole na basie, po tatusiu!

Andrew McKagan (ur.07.05.1988)


Brat Invicty. Jego hobby to jeżdżenie na motorze. Potrafi na cały dzień nie wrócić do domu i jeździć od baru do baru. Jego matka pozwala mu jeździć 10 na godzinę, ponieważ martwi się o syna. Jak nie McKagan, nie jest sierotą, a to przecież znak rozpoznawczy Duffa. Gra w zespole na klawiszach.


Michael i Lars Adler (ur.05.08.1990)



Przykład na to, że dzieci nie są podobne do rodziców. Synowie Stevena Adlera i Wendy. Ich rodzice są bardzo mili, towarzyscy i słodcy, a oni to ich zupełne przeciwieństwo. Metalowcy - bliźniacy. Obydwoje są blondynami, ale Michael przefarbował się na czarno. Pomimo młodego wieku posiadają własny samochód, którym jeżdżą przez co Wendy dostaje zawału. Idealne dzieci dla każdego Gunsa.


Sebastiana i Jagoda Bierk (Bach) (ur.21.10.1991)



Córki - bliźniaczki Sebastiana Bacha i jego żony modelki. Ciągle piszczą i krzyczą. Rzucanie talerzami to u niech normalka. Nigdy się nie słuchają, nawet rodziców. Bardzo rozkapryszone. Kochają mode i same chcą być modelkami, jak matka. Sebastiana umie grać na dudach.


Paul Bierk (Bach) (ur.01.01.1988)



Syn Sebastiana Bacha, brat Jagody i Sebastiany. Gra w zespole na gitarze. Kocha swoje włosy, ale to ma po ojcu. Jego ulubionym zajęciem jest przebywanie z zespołem w starej opuszczonej kamienicy, w której mają próby. Zabawny. Podoba się Invicta'cie. 



Cliff Stanley (ur.07.12.1988)



Syn Paula Stanley'a i Chelsea'y Tyler. Jego rodzice również zostali małżeństwem dzięki Toxic Twins. Gra w zespole na gitarze rytmicznej. Jak każdy chłopak z rodziny, należy do "paczki metali". Jego najlepszym przyjacielem jest David - jego brat. Często uważany za pewnego siebie, co jest kłamstwem.


David Stanley (ur.04.02.1987)


Czarna owca w rodzinie Stanley'ów. W porównaniu do rodzeństwa, on jest tym złym. Można go spotkać w Rainbow lub Roxy. Gra w zespole na basie. Skrycie podkochuje się w April. Jego celem życiowym jest osiągnięcie takiej sławy ja ojciec.


Chris James Hammett (ur.21.03.1988)



Syn Kirka. Jest jedyną nadzieją Hammettów na przetrwanie nazwiska, dlatego ojciec chce żeby jak najszybciej wyszedł za mąż i miał dzieci. No, bo jeszcze coś mu się stanie i ród zginie. Kiedyś podobał się Sharon i April, ale "ładnie wygląda tylko z boku". Gra w zespole na gitarze. Uwielbia przebywać w samotności.


Tiara Such (ur.12.09.1990)



Córka Aleca Johna Sucha z Bon Jovi i Julie. 


Ava Sambora (ur.06.12.1990)



Córka Richiego Sambory i Liv. Urodziła się kiedy jeszcze byli parą.


Joe Burton (ur.09.05.1987)

Syn Cliffa Burtona. Odpowiedzialny i spokojny jak ojciec.


Tom i Julie Bon Jovi (ur.03.01.2005)



Dzieci Jona Bon Jovi i Caroline Perry.

Inni:

  • Romek i Waldek Rose, wiek: 6 lat (rude, piegowate bliźniaki),
  • Dzieci Slasha, liczba: 8, w tym London i Cash,
  • Dzieci Chelsea'y Tyler i Paula Stanley'a liczba: 9, 
  • Dzieci Mii Tyler i Tico Torresa, liczba: 5,
  • Dzieci gosposi Natamany Barozlivko i James "Dużego" Smitha, liczba: 2 - Agnes i Hieronim,
  • Rodzice dzieci.

Tam na dole jest prolog do tego opowiadania, jakby co. 
Zdrówko! Ja spadam pisać takie dziwne coś o Izzy'm i beretach hrabiego jakiegoś tam. A potem o dziadku Joey'm, który jest Bogiem swych wnucząt. XD

sobota, 4 października 2014

Prolog

Jest to takie gówno z Naszego drugiego bloga. Niby takie nowe opowiadanie. Wstawiam je tutaj, ponieważ nie mam nic przygotowanego na dzisiaj. ;_; To znaczy, wy się już pewnie przygotowaliście na to, że nowy rozdział będzie nie wiadomo kiedy, ale ja wstawiam to dzisiaj i koniec. Później dodam bohaterów.
Zapraszam do czytania! 

Wyjaśnienie niektórych spraw -
* Mariola - Matka Wendy, czyli teściowa Adlera. Wredna i ruda kioskarka z osiedla. Aktualnie jest po 60,
* Waldemar i Roman Rose - Dzieci Axla i Erin, mają około 7 lat,
* Vince w młodości (jak i w innym naszym opowiadaniu) spada ze schodów, chodzi ubrany cały na różowo, a jego przezwiskiem jest Platynowa Księżniczka,
* Barbara Stradlin - Żona Izzy'ego. Matka Williama, Janis i Tiny,
* Na zlecenie Weroniki, bohaterki mają tak samo na imię jak my, ale nie zachowują się tak. Prawie, że w ogóle nie występują, a jeśli już coś to bardzo rzadko,
* W opowiadaniu mamy, chyba, rok 2005,
* Emilly - żona Micka Marsa, matka Vincenta Marsa,
* Safari z Lisą Marie Presley - lepiej nie pytać!
* Bożena - Mucha, którą adoptował Izzy, dosłownie, to prawdziwa mucha,
* Tekst w takim czymś "<" ">" - powinniście już wiedzieć...
* Drugie opowiadanie - jest to drugie opowiadanie prowadzone na drugim blogu, gdzie wszyscy są młodzi,
* Floriańska 51/a - Ulica, na której mieszkają Gunsi,
* Floriańska 51/b - Tu, czyli na przeciwko Gunsów - mieszkają Skid Row,
* Floriańska 52/a - Dom Marioli,
* Floriańska 52/b - Dom babci Axla i Izzy'ego. Tak, staruszki mieszkają razem,
* Cukier - Najważniejsze dla Adlera w jego życiu, oczywiście zaraz po Wendy!
* TEKST TEN JEST PISANY PRZEZ NAS DWIE, NIE DZIELIMY GO NA KOLOR RÓŻOWY I NIEBIESKI, TAK JAK TUTAJ, BO (TAK, WIEM, SZOK) WERONIKA CZASEM COŚ NAPISZE NA TAMTYM BLOGU!
Może jak mi się uda, to drugie opowiadanie Wam kiedyś streszczę, żebyście się skapnęli o co chodzi, hm?




,,Wyjazd''




Gdzieś tak obok Hellhouse'u, Mariola wyrzucała śmieci. 

Rozejrzała się dookoła i po stwierdzeniu, że nikogo nie ma - wyrzuciła swoje śmieci do śmietnika Gunsów. Pomimo prawie 60 lat, nadal była wredną, małą, rudą kioskarką. Nie preferowała emerytury. Wolała nadal pracować i zamęczać biednych ludzi. Miękła jednak patrząc na swe wnuczęta - Michaela i Larsa. Uważała ich za przesłodkich, a ślepa jeszcze nie była. Chłopacy korzystali z dobroci babci i wydawali jej kasę na nowy sprzęt. A po godzinach, kiedy babcia już szła do domu, włączali muzykę zwaną metalem...
 Koło kiosku przechodziła paczka metali, do której należeli Michael i Lars. 
- Och, wnuczęta moje kochane! - Wykrzyknęła uradowana Mariola.
- Babcia... - Powiedzieli z udawanym entuzjazmem. 
- Co Wy tu robicie? - Spytała.
- A Ty? - Odpowiedzieli pytaniem na pytanie
- Wyrzucam śmieci.
- A my idziemy do domu. - Odparli i pośpieszając kolegów, pobiegli w kierunku, nadal stojącego na naszym Świecie Hellhouse'u. 
Tam czekali już na nich rodzice, którzy mieli im do przekazania wiadomość. A mianowicie wyjeżdżali w trasę koncertową. Wszyscy. Bez wyjątków. Nawet matki jechały, aby dotrzymać towarzystwa mężom. O dziwo także Erin jechała! 
- A co z Waldusiem i Romkiem? Przecież z nami będą w niebezpieczeństwie. - Zapytała April, która również tu była. W końcu jej ojciec, drugi ojciec i matka wyjeżdżali.
- Ee... - Zamyślił się Izzy. - Zawieziemy ich do babci Dzidki!
- Ale ona mieszka z tą psychopatką Wieśką! - Oburzył się Axl.
- Ej, to moja babcia! - Krzyknął Stradlin. - Nie obrażaj jej.
- Panowie spokojnie. - Powiedziała w celu uspokojenia facetów, Baśka.
Z przerażeniem mogę oznajmić, iż się udało. Axl i Izzy podali sobie ręce i przeprosili. W tym domu panowały zasady jak w przedszkolu, ale co się dziwić. Przecież mieszkający w nim 40 - latkowie zachowywali się jeszcze gorzej niż dzieci. <Ej żaden z nich nie ma jeszcze 40 lat> Oczywiście Weronika musi wcinać dupę wszędzie. <po prostu Ci mówię, że oni nie mają 40 lat.> Mówiłam ogólnie, Axl i Izzy mają 43... Bo jest 2005, co nie?




Następnego dnia...




- Without you, In my life... - Śpiewał Vince pakując różowe majtki do walizki. 
Kiedy już wszystko miał na swoim miejscu, wyskoczył z walizką z pokoju. Tym razem był już wprawiony i sprawdził, czy na schodach czasem nie ma jakiegoś opakowania po lodzie. Ze zwycięskim uśmiechem zszedł po schodach bez upadku.
- Po dwudziestu latach się wprawiłem - Mruknął pod nosem. - Dwadzieścia lat.
Spojrzał na ścianę salonu. Wisiały na nich różne rodzinne zdjęcia. Między innymi przedstawiały one syna Micka i jego żony Emily - Thomasa Vincenta Franka Marsa. Nazwali go po nim, Tommym i Nikkim. Uśmiechnął się i zerknął na następne zdjęcie oprawione w ramkę. Przedstawiało ono jego "dziewczyny", jak to je nazywał. A były to Weronika i Wiktoria. 
 Teraz Neil miał już 44 lata i nadal nie miał żony. Biedaczek, żadnej nie chciał, ale to już jego wina. No chyba, że trafiały mu się same grube Mariole. Tak samo Tommy i Nikki pozostali kawalerami. No i Lars Ulrich, i David Bryan, prawie całe Skid Row... 
 Ale przechodząc dalej, dobrze się powodziło facetom z Motley Crue. Zresztą jak wszystkim. Odkąd urodziły się dzieci wszyscy są szczęśliwi. Vincent, syn Micka miał już 20 lat i poszedł na studia. Dlatego w Motley - House zrobiło się pusto. 
- Vince, nie spadłeś ze schodów?! - Zdziwił się Tommy. - Gratuluję, dostajesz złotą gwiazdkę.
- Dzięki dodam do kolekcji - Mruknął. - Ale najpierw zabiję Cię z butelki po afrykańskim winie! - Krzyknął i rzucił się na perkusistę z butelką jednego z najrzadszych win na Świecie. Zasmakował go pierwszy raz na safari z Lisą Marie Presley <ale o tym w pierwszym opowiadaniu, już niedługo>. Kiedy mężczyźni przestali się tłuc przypadkowymi rzeczami, które znaleźli w kuchni, zabrali walizki i wyszli przed dom.
 Czekał tam już na nich Mick. Siedział w autokarze, którym mieli jechać. Obok niego za to - Emily, która miała prowadzić. A jakże, kierowce mieli pierwszorzędnego. Po chwili dołączył do nich Nikki. Gdzie był wcześniej? Żegnał się z ładną sąsiadką z naprzeciwka. Szykuje się parka...
- Nikki, ruszaj tą starą dupę i do Motley-super, ekstra wozu! - Krzyknął Vince.
Basista przyśpieszył kroku i szybko, prawie, że wbiegł do autokaru. Kiedy już zapięli pasy, bo bezpieczeństwo przede wszystkim, odjechali. 




W tym czasie u tych idiotów Gunsów....




Izzy już od samego rana pakował swe berety do specjalnych małych walizeczek. Nawet jego mucha o imieniu Bożena była już spakowana <tak, Izzy ma muchę, ale dowiecie się o niej w drugim opowiadaniu już niedługo.> Barbara wyszła z łazienki, w której pakowała swoje kosmetyki. Stradlin wziął do rąk walizki i poszedł pożegnać się ze swoją córką Janis.
- Tylko pamiętaj, żadnych chłopaków, imprez, wypadów do Rainbow, dotykania moich rzeczy i nie tykaj mej prostownicy! - tak właśnie wyglądało ich pożegnanie. 
W tym czasie Nasz kochany Rose wraz z Erin kłócili o kolor walizek. Po jakimś czasie, kiedy z dołu zaczął wołać ich Slash, zdecydowali się na te czarne. Dodam, że mieli TYLKO czarne.
 Gdy wszyscy byli już na dole, do Hellhouse'u wpadł Rachel Bolan z filiżanką w ręce. 
- Pożyczycie cukier? No, bo nam się skończył i nie mamy co zabrać w trasę. - zapytał.
- Spytaj się Adlera. - powiedział Duff.
Czarnowłosy poleciał szybko na górę, ale po chwili zrozumiał, że Stevena tam nie ma i zbiegł z powrotem na dół, do kuchni. Kiedy wyłudził od blondyna filiżankę cukru podziękował mu - nie dziękując wcale i wybiegł z domu.
 Po okołu półgodziny wszyscy byli już gotowi. Gunsi wraz z żonami ostatecznie pożegnali się z dziećmi i wsiedli do swego autokaru. Okazało się jednak, że nie mają jak odjechać, bo całą ulice Floriańską 51/a i b zajął wielki autokar Skid Row. Izzy, który był kierowcą wychylił się przez okno i jak na Stradlina przystało, zaczął się drzeć.
 Żaden z osobników należących do zespołu o nazwie Skid Row nie zamierzał, jednak wsiąść do auta i nim odjechać. Dlatego Axl, który raczej do spokojnych nie należał wyskoczył przez okno i zaczął kopać autokar kolegów. W końcu podszedł do niego Sebastian i kopnął go w dupę. Obolały Rose wrócił do przyjaciół z zespołu. 
- Musimy poczekać, aż królewicze raczą odjechać. - mruknął siadając na siedzeniu.
Erin przytuliła Axla i powiedziała mu, żeby się tak nie gorączkował - To by było dziwne... Lecz w rzeczywistości powiedziała tylko:
- Nie gorączkuj się tak, Rudy łbie.
Po dwóch godzinach panowie ze Skid Row odjechali, dlatego Gunsi również wzięli z nich przykład i wyruszyli w swą krótką trasę koncertową po Stanach.


***


A co robiły dzieci Wielkich rockmenów przez ten czas? Dowiecie się w następnym rozdziale...



Łysej przy mnie aktualnie nie ma, bo siedzi w salonie i żre cukierki. Chyba nawet nie wie, że ja to wstawiam. Gdzie tam 'chyba'. Ona na pewno tego nie wie! Zresztą i tak jej to pewnie nie obchodzi i jak z ty do niej pójdę to powie mi - Idź już sobie albo spadaj bądź nie obchodzi mnie to, więc to bez różnicy, czy ona wie, czy nie.
W takim razie zapraszam do komentowania!